środa, 21 września 2011

Ricotta di pecora








Niedziela, ostatni wieczór na Sycylii.

1. Kolega Gianpietro z podstawówki ma gospodarstwo, w którym razem z rodzicami i bratem hoduje owce, wino i produkuje ricottę i primo sale. Absolutny slow food, ale oni raczej tego słowa nie znają. Po prostu sobie żyją i jedzą, tak jak żyli i jedli ich dziadkowie. Zaprosili rodzinę Bertugliów na kolację, a rodzina Bertugliów zaprosiła nas. Na sycylijskiej wsi piękne widoki, czyste powietrze, białe psy wałęsają się po podwórku, słońce zachodzi i tak dalej. Pokazali nam jak się robi ricottę, później zjedliśmy ją na świeżo, po prostu z chlebem. Nawet dziadek Vito się zajadał. Piliśmy wino zibibbo, wszyscy rozmawiali w dialekcie, a ja próbowałem coś zrozumieć. Skończyły mi się negatywy i przerzuciłem się na cyfrę. Wieczór tak 'prawdziwy', że aż niewiarygodny. Zabraliśmy się dosyć szybko, bo gospodarz wstaje przed piątą, żeby nakarmić owce i wcześnie kładzie się spać.

2. Wracamy do domu przez promenadę w Mazara del Vallo. Wesołe miasteczko, cyrk 'Orfei', marina, lodziarnia. W pewnym momencie niespodziewany tłum, samochody i skutery zatrzymane na środku ulicy. Ludzie wysiadają, stają na murku i patrzą w morze. Zatrzymujemy się. Po wodzie pływa policyjna łódka. Okazuje się, że do plaży dotarli imigranci z Tunezji, lub z Libii - nie wiadomo. Na ziemi leżą ubrania tych, którym udało się dopłynąć do brzegu, przebrali się w coś suchego i pobiegli w ląd. Policjanci znaleźli ponton, na którym imigranci dotarli na Sycylię, teraz szukają ciał. Często zdarza się, że Afrykanie nie wytrzymują na ostatnim odcinku trasy i toną. Z boku, na murku siedzi dziewczyna w chuście i się modli.

Trudno o tym dobrze napisać, ale głupio nie napisać.

4 komentarze:

AGNIESZKA GOLASZEWSKA pisze...

robisz idealnie. to i wcześniejsze też.

Ula pisze...

1. Niesamowicie zazdroszczę tej świeżej ricotty i obserwowania procesu jej tworzenia!

2. Wow, ciekawie być świadkiem czegoś takiego.

fred pisze...

http://nowandbackthen.blogspot.com/2009/08/mazara-del-vallo.html

jaki ten świat mały!

marcin kaniewski pisze...

kilka lat temu internowano mnie tam na parę dni wraz z jachtem ( w porcie niedaleko tej promenady)
kilka upiornych dni w we włoskim sosie, ale i tak zazdroszcze Tobie, ze tam teraz jesteś