środa, 8 września 2010

Bez trzymanki


W tym sezonie, z dużym opóźnieniem, nauczyłem się jeździć bez trzymanki.
Teraz jeszcze prawo jazdy.

13 komentarzy:

  1. Grzegorz Bobrowski8 września 2010 13:15

    Hehe, genialne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) bez trzymanki na stacjonarnym sie liczy?

    OdpowiedzUsuń
  3. nic tak nie cieszy jak mijanie samochodów w korku, jadąc na rowerze bez trzymanki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. między samochodami to się jednak trzymam, bez trzymanki tylko na ścieżce i w parku.

    na stacjonarnym w żadnym wypadku się nie liczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. między samochodami też się trzymam, ale za to jak jade wzdluz zakorkowanej ulicy, to ostentacyjnie trzymam rece w kieszeni :)
    i coraz ciasniejsze zakrety udaje mi sie przejezdzac w ten sposob :)
    mozna jeszcze dolozyc zamykanie oczu. wbrew pozorom bardzo latwo utrzymac kurs, chociaz strach czasami jest...
    ale cytujac klasyka: "jest ryzyko, jest zabawa".
    pozdro
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
  6. ja ciągle nie umiem, ale za to mam prawo jazdy :P

    OdpowiedzUsuń
  7. zamknięte oczy wieczorem w parku skaryszewskim.
    klara, służę dobrymi radami.

    OdpowiedzUsuń
  8. wspanialy blog, cudne zdjecia
    zerkam nalogowo
    jazdy bez trzymanki nauczylam sie juz w podstawowce, ale prowadzenie samochodu nie przychodzi mi tak latwo

    /mozna wiedziec czym robisz zdjecia?

    OdpowiedzUsuń