W tym sezonie, z dużym opóźnieniem, nauczyłem się jeździć bez trzymanki.
Teraz jeszcze prawo jazdy.
środa, 8 września 2010
Bez trzymanki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W tym sezonie, z dużym opóźnieniem, nauczyłem się jeździć bez trzymanki.
Teraz jeszcze prawo jazdy.
13 komentarzy:
ahahahaahahahahahahaaha!
Hehe, genialne :)
:) bez trzymanki na stacjonarnym sie liczy?
:))
bravo :)
nic tak nie cieszy jak mijanie samochodów w korku, jadąc na rowerze bez trzymanki :)
między samochodami to się jednak trzymam, bez trzymanki tylko na ścieżce i w parku.
na stacjonarnym w żadnym wypadku się nie liczy.
rower tez ma moc
między samochodami też się trzymam, ale za to jak jade wzdluz zakorkowanej ulicy, to ostentacyjnie trzymam rece w kieszeni :)
i coraz ciasniejsze zakrety udaje mi sie przejezdzac w ten sposob :)
mozna jeszcze dolozyc zamykanie oczu. wbrew pozorom bardzo latwo utrzymac kurs, chociaz strach czasami jest...
ale cytujac klasyka: "jest ryzyko, jest zabawa".
pozdro
Marcin
poza tym to fajny rower.
ja ciągle nie umiem, ale za to mam prawo jazdy :P
zamknięte oczy wieczorem w parku skaryszewskim.
klara, służę dobrymi radami.
wspanialy blog, cudne zdjecia
zerkam nalogowo
jazdy bez trzymanki nauczylam sie juz w podstawowce, ale prowadzenie samochodu nie przychodzi mi tak latwo
/mozna wiedziec czym robisz zdjecia?
Prześlij komentarz