Przy noworocznych porządkach trafiłem na stary numer "Przekroju" (17.II.2005), a w "Przekroju" na mój (na współę z Wojtkiem Kocołowskim) pierwszy "poważny" pisany materiał - wywiad z Michaelem Ackermanem.
Myślę, że ciągle dobrze się to czyta. Kliknięcie w zdjęcia wyżej przeniesie was do "czytelnych" hi-resów.
Oprócz oczywistej fali nostalgii uderzyło mnie, jak bardzo zmienił się sposób przeprowadzania wywiadów. Teraz zanim z kimś porozmawiam (szczególnie ze sławnym fotografem), czytam i oglądam w sieci, co ten ktoś powiedział innym dziennikarzom. Rozpoczynając wywiad wiem już dużo, czasami prawie wszystko i głupio się czuję zadając "podstawowe pytania". Za to wymyślając "oryginalne pytania" często czuję, jak wywiadowany po dwóch zdaniach zgrabnie skręca na utartą scieżkę i zaczyna odpowiadać na jedno z pytań, które zwykle mu się zadaje. Idąc do Michaela Ackermana wiedzieliśmy, że jest z Nowego Jorku, że mieszka w Krakowie, wcześniej bywał w Katowicach i że wydał dwie książki (z których jedną udało nam się zobaczyć), reszty musieliśmy się dowiedzieć bezpośrednio od niego.
Jutro podobno ma być śnieg.
wtorek, 5 stycznia 2016
Śnieg nie mówi "nie"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Ten wywiad to przykład jednej z tych rzeczy dla których kupowałem wtedy "Przekrój"
Haha! Ja też w tamtym okresie kupowałem "Przekrój"! W ogóle to był fajny okres, zwłaszcza dla prasy, kiedy większość ludzi nie miała dostępu do internetu.
Prześlij komentarz